Skocz do zawartości

Śląski Katyń wciąż bez mogiły


Rekomendowane odpowiedzi

Śląski Katyń wciąż bez mogiły
wczoraj

Na leśnej polanie między Barutem, a Dąbrówką, na granicy obecnego województwa śląskiego i opolskiego w 1946 roku prawdopodobnie wysadzono blisko 200 mężczyzn ubranych w polskie mundury. Katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej od 8 lat szuka miejsca ich pochówku. Teren wokół upamiętniającego mord pomnika, ufundowanego przez kombatantów przeryto wzdłuż i wszerz. Teraz archeolodzy kopią w miejscu drugiego, niepozornego krzyża. Z głębokiego na półtora metra dołu wyciągają zelówki, metalowe guziki, amunicję. Ciał nie ma. Ale to pierwszy tak istotny ślad od lat.

Prokurator Piotr Nalepa z IPN-u nie liczy ile razy przemierzał pełną wertepów drogę przez las. Jak twierdzi, zbyt wielu świadków powtarza tę samą wersję wydarzeń, by nie dać jej wiary. Potrzeba tylko cierpliwości, by trafić na mogiłę. Krzyż w rogu polany do tej pory traktował jako jeden z wielu śladów.
- Do znaleziska podchodzę spokojnie. Sparzyłem się, gdy trafiliśmy na odłamki kostne, a te okazały się szczątkami ssaków kręgowych. Moja teoria jest taka, że partyzanci zostali tu rozstrzelani, po czym ich ciała gdzieś wywieziono - twierdzi.

O tzw. Śląskim Katyniu stało się głośno za sprawą nieżyjącego mjr Karola Smoczkiewicza, śląskiego partyzanta. Według jego hipotezy, w łaski Henryka Flamego stojącego na czele Narodowych Sił Zbrojnych na Podbeskidziu wkradli się rzekomi oficerowie MSZ na Zachodzie. Zaproponowali przerzut za granicę. Transportów mogło być sześć. Jeden dojechał do Dąbrówki. Inne - nie wiadomo. Partyzantom dla zmyłki pozwolono zachować krótką broń.
W aktach są zeznania świadków znajdujących fragmenty skóry, ubrań i naszywek AK. Czyjś ojciec trafił na dokumenty 39-letniego porucznika. Dziś żaden z tych świadków nie żyje. Wielu o tym co widzieli lub słyszeli opowiedziało na łożu śmierci, nim ruszyło śledztwo.
Zlani potem żołnierze z 6 Batalionu Desantowo-Szturmowego delikatnie przekopują łopatami ziemię. Błyskają guziki. Bogdanowi Święcickiemu ze Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich przypominają te z koszul. Wierzy w odnalezienie mogiły.
- Wierciliśmy tu świdrami geologicznymi, używaliśmy georadaru. Teraz pozostaje żmudna, ręczna robota - mówi.
Wydarzenia z Dąbrówki nadal otacza aura tajemniczości. Kopalnią wiedzy ma być jeden z mieszkańców Barut. Rozmawia, ale pod warunkiem nieujawniania nazwiska.
- Mój kolega w latach 70. wykopał w tym miejscu kości - wspomina. - Długie, piszczelowe. Pokazał je lekarzowi. Ten orzekł, że to ludzkie. Chciał mieć dowód, więc je sfotografował. Fotograf prześwietlił zdjęcia. Wkrótce kości mu skradziono. Władza nie chciała ujawniania takich rzeczy. Nie na rękę im było. Tak jak Ruskim z Katyniem, Miednoje i Ostaszkowem...
Kim był Bartek
W 1946 roku Henryk Flame, z czasów partyzantki zwany Bartkiem" był komendantem MO w Czechowicach-Dziedzicach. Po niecałym miesiącu zmienił front. Przeszedł na drugą stronę, do Narodowych Sił Zbrojnych. Ludzie Bartka" nie przebierali w środkach. Wsławili się atakami na posterunki i funkcjonariuszy MO oraz Urzędu Bezpieczeństwa. Pobicia i chłosty były na porządku dziennym, a wyrokiem bywała też śmierć.

Po drugiej stronie barykady

Rozmowa z prok. Piotrem Nalepą z katowickiego Instytutu Pamięci Narodowej

W czasie wojny Henryk Flame działał w AK. Po jej zakończeniu zaufał nowej władzy, po czym przeszedł na stronę opozycji. Skąd ta metamorfoza?
Srodze zawiódł się na władzy ludowej. Widział, jakie represje spotykały walczących o wolność. Kończyli w ziemi, albo w więzieniu.
Henryk Wendrowski, odpowiedzialny za przeniknięcie w szeregi ludzi Flamego przeszedł podobną do niego drogę. W czasie wojny działał w ruchu opozycyjnym, po czym stał się narzędziem do zadać specjalnych służb bezpieczeństwa. Czy mówił o Dąbrówce?
W krótkich żołnierskich słowach. Dostał rozkaz, wykonał. Twierdził, że nie wiedział o miejscu transportu partyzantów i tym, co ich czeka.
Nieżyjący mjr Smoczkiewicz twierdził, że takie dokumenty były, ale zniszczono je.
Niemożliwe, by przy takiej akcji nie powstał żaden dokument. Zniszczono je celowo. Komunistyczna propaganda zrobiła jednak swoje. Gdyby dobrze poszukać, to jeszcze dziś można by znaleźć książki o tym jak ludzi Bartka" wywieziono na Zachód, gdzie mieli sobie żyć w spokoju.

Joanna Heler

POLSKA Dziennik Zachodni


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 14:04 05-07-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IPN troche za pozno sie tym interesuje.Mieszkam w miejscowosci gdzie znajduje sie ta polana.10-15 lat tem zylo tu duzo osob ktore cos wiedzialy ale baly sie powiedziec(czesto slyszalem przy okazji tego tematu ze czasmi jest za duzo nie wiedziec).Ta takzwana kopalnia wiedzy to wedlug mnie stara schorowana babcia po 80-ce.Nie wiem jakie podejscie maja badacze z IPN do tzw.swiadkow ale jak nic oficjalnie nie wiedza to moze powinni je zmienic.Ludzie zyjacy przez ponad 50 lat sowiecka wladza bali sie o tym wspominac.Wiem ze kilka dni po tym zdarzeniu po wiosce krecili sie jacys ludzie i pytali sie mieszkancow czy cos slyszeli?Moze zbierali informacje jaka jest wiedza mieszkancow na ten temat zeby odpowiednio zatrzec slady.Slyszlem tez ze udzial w zbrodni brali Polacy(zidentyfikowano ich po typowych polskich przeklenstwach).
Zycze powodzenia badaczom z IPN.Uwazam ze nasi koledzy z forum mogliby przez te wszystkie lata odnalezc wiecej sladow podczas spaceru niz pare guzikow przez 8 lat.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie